Stowarzyszenie Żołnierzy Armii Krajowej – koło w Koszycach, publikuje po raz pierwszy, opis wydarzeń jakie miały miejsce w Opatowcu latem 1944 r. z okresu zrywu powstańczego “Burza”. Opis wykonał w oparciu o własne wspomnienie i relacje uczestników walki d-ca IV batalionu 120 pułku 106 Dywizji Piechoty AK ppłk. Stanisław Padło ps. “Niebora”.

 

 

 

Hasło: Carbo.

 

Chwała i tragedia Opatowca

Na wyniosłym lewym brzegu Wisły, naprzeciwko ujścia Dunajca, na żyznej ziemi lessowej leży historyczna osada Opatowiec. Przeżyła ona czasy świetności w epoce piastowskiej i jagiellońskiej, obecnie zacofana gospodarczo, sposobem życia mieszkańców, podobna jest do okolicznych wiosek. Zamarło świetnie ongiś rozwinięte rzemiosło i handel i gdyby nie czteroboczny rynek średniowieczny z figurą św. Floriana, zwarte zabudowania i zabytkowy kościół zbudowany na stromym brzegu Wisły, Opatowiec swoim wyglądem niczym by się nie różnił od okolicznych wiosek: Ksan, Chwalibogowic, Rogowa czy Wyszogrodu.

Okolice Opatowca były terenem walk polskich oddziałów w okresie pierwszej i drugiej wojny światowej. W roku 1914 walczył pod wsią Czarkowy oddział Pierwszej Brygady Legionów, we wrześniu 1939 r. odpierał ataki niemieckie pod Ksanami i Kociną 11 pułk piechoty z Tarnowskich Gór, wchodzący w skład Śląskiej Dywizji Piechoty, broniący przeprawy na Wiśle pod Nowym Korczynem. Lała się tu krew polskich żołnierzy, płonęły zagrody gospodarskie okolicznych wiosek jak stos ofiarny na ołtarzu Ojczyzny. Liczne mogiły żołnierskie na cmentarzach w Kocinie i Opatowcu są dokumentami ofiary krwi, jaką złożył naród polski w obronie niepodległości na polach gminy opatowieckiej.

W czasie okupacji hitlerowskiej ludność Opatowca i gminy optowieckiej hardo przeciwstawiała się okupantowi: sabotowała jego zarządzenia, likwidowała agentów Gestapo i szkodliwych kolaborantów, biła jego mniejsze oddziały.

Okupant uznał Opatowiec i jego rejon za teren bardzo niebezpieczny. Szczególną uwagę na Opatowiec zwrócili niemcy od dnia 15 lipca 1944 roku.

W tym dniu został pobity na rynku Opatowieckim przez oddział partyzancki AK “Skok” i drużynę AK placówki opatowieckiej dwudziestoosobowy oddział żandarmerii niemieckiej, który przeprawił się na lewy brzeg Wisły z pobliskiego posterunku Dęblin n/ Dunajcem. Niemcy zostali całkowicie zaskoczeni i po krótkiej walce rozproszeni. Trzech niemców, w tym dowódca posterunku Dęblin, zamknęło się w budynku poczty, skąd telefonicznie wzywali pomocy z okolicznych posterunków, pozostali w popłochu przeprawili się promem na prawy brzeg Wisły. Żołnierze “Skoku” i placówki opatowieckiej szturmem zdobyli pocztę, zabijając trzech niemców. W boju o pocztę poległ kpr. Rybka z oddziału partyzanckiego “Skok”.

W godzinach wieczornych nadciągnęła z Kazimierzy Wielkiej spóźniona pomoc – grupa niemiecko-granatowa. Na południowym skraju Opatowca w przysiółku Podskale doszło do krótkiej walki ogniowej, w wyniku której “odsiecz” uciekła pozostawiając na placu boju wóz z konnym zaprzęgiem. Nie obeszło się bez strat po naszej stronie: poległ Kłos Roman ps. “Pantera”, żołnierz placówki opatowieckiej i został ranny podchor. Benko, dowódca oddziału partyzanckiego “Skok”.

Walki oddziałów Polskiego Ruchu Oporu, toczona z okupantem od 25 lipca do 10 sierpnia 1944 r. w okresie powstania ziemi pińczowskiej, odbiły się głośnym echem na prawym brzegu Wisły i zaktywizowały tamtejsze oddziały B CH i AK, wchodzące w skład 6 DP-AK.

Oddziaływanie Nowego Korczyna i Opatowca na prawy brzeg Wisły było tak silne, że w dniu 27 lipca 1944 roku, żołnierze placówki AK “Wacława” z Ujścia Jezuickiego, Gręboszowa, Lubiczka i innych wiosek zaatakowali posterunek niemiecki w miejscowości Dęblin, obsadzony przez ukraińców pod dowództwem oficera niemieckiego. W wyniku walki rozbito posterunek i wzięto do niewoli komendanta, którego przekazano do Opatowca, gdzie przebywał pod strażą opatowieckiego posterunku KB do dnia 29 lipca 1944 r. O pobycie jeńca niemieckiego na terenie Opatowca złożył meldunek “Brzoza” – Kozieł Stanisław i por. Klita Wincenty, ps. “Orzech”, zastępca d-cy IV-go batalionu 120 pp AK.

D-ca batalionu zamierzał przesłuchać jeńca na miejscu w dniu 28.VII.44 r., ale sytuacja na terenie Koszyc i Brzeska Nowego uniemożliwiła mu wyjazd do Opatowca.

Niemcy w odwet za poniesione straty w dniu 15 lipca w Opatowcu i 27 lipca w Dębllinie n/ Dunajcem oraz mając na uwadze stały “destruktywny” wpływ wschodniej części powiatu pińczowskiego na terenie powiatu Dąbrowa Tarnowska postanowili spacyfikować najbardziej aktywny Opatowiec.

W ścisłej tajemnicy przygotowali uderzenie i wykonali je precyzyjnie z najmniej spodziewanego kierunku – z kierunku Nowego Korczyna, kontrolowanego przez oddział AK – Solnego z obwodu Busko i patrolowanego przez zbliżające się do Nidy radzieckie oddziały rozpoznawcze. Z tych powodów oddział dyspozycyjny placówki opatowieckiej nie ubezpieczył i nie patrolował kierunku Nowy Korczyn - Opatowiec.

W dniu 29 lipca 1944 r. przed wieczorem ukazała się na drodze korczyńskiej kolumna nieprzyjacielska w sile batalionu, ulokowana na 50 wozach o zaprzęgu konnym, poprzedzona plutonem konnych zwiadowców. Był to, jak się później okazało “Kosaken – Schuma – Batalion” (batalion ukraiński) z Dąbrowy Tarnowskiej w sile 350 ludzi uzbrojonych etatowo w broń maszynową i dwa granatniki kaliber 80 mm. Nieprzyjaciel szedł od Opatowca z zamiarem dokonania pacyfikacji. Mając do dyspozycji krótszą, bitą drogę po prawym brzegu Wisły, wróg wybrał drogę okrężną, pełną wertepów, aby uzyskać całkowite zaskoczenie, co mu się z resztą w zupełności udało.

Komendant placówki AK – Opatowiec Kozięł Stanisław, ps. “Brzoza” wysłał natychmiast łączników z meldunkami o zbliżającym się nieprzyjacielu do d-cy IV-go batalionu “Niebory” w m. p. Kasin odległego o 12 km od Opatowca i d-cy oddziału dyw. part. Oszczepa – Kopcia Stanisława w mp Ksany odległego o 3,5 km od Opatowca.

Łącznik Antos Jan ps. “Karaś” nie zastał w mp Kasin d-cy IV batalionu, ponieważ z rozkazu “Sewera” – d-cy 120 pp AK wyruszył o godz. 1700 z plutonem dyspozycyjnym 2 komp. I obsadą posterunku KB – Koszyce w kierunku Nowego Brzeska i Wawrzeńczyc z zadaniem przepędzenia Niemców, rzekomo pacyfikujących te miejscowości. Wyprawa dowódcy batalionu okazała się daremna. Wprawdzie grupa niemieckich lotników z podkrakowskiego lotniska Pobiednik wpadła w godzinach popołudniowych do Nowego Brzeska, ale ograniczyła się tylko do rekwizycji: artykułów żywnościowych ze Spółdzielni Rolnik i innych sklepów, następnie szybko się wycofała, rekwirując po drodze w okolicznych wioskach parę sztuk bydła, nie wyrządzając ludności innej szkody.

Wskutek fatalnego zbiegu okoliczności Opatowiec został pozbawiony istotnej pomocy ze strony 2- kompanii koszyckiej.

Drugi łącznik dotarł do Ksan, gdzie poinformował Oszczepa o grożącym Opatowcowi niebezpieczeństwie. Po naradzie z “Lotem” – Jańcem Mieczysławem, d-cą oddziału dyw. part. Domika Kasia i Oraczem d-cą oddziału BCh, wchodzącego w skład Domiki – postanowiono:

  1. Lot i Oracz na czele 15 żołnierzy uzbrojonych w karabiny, steny, granaty i 1 karabin maszynowy rozpozna upla i ewentualnie go zatrzyma na soi Czarkowy – Nowy Korczyn;
  2. Oszczep na czele 25 żołnierzy uzbrojonych podobnie + 1 karabin maszynowy przetnie drogę nieprzyjacielskiej kolumnie na północnym skraju wsi Chwalibogowice i zmusi ją do walki w dogodnych dla siebie warunkach, wykorzystując okopy z I-szej wojny światowej.

Oba zadania nie zostały wykonane, ponieważ nogi końskie szybciej pokonują przestrzeń, niż nogi ludzkie. Zanim Lot z Oraczem dotarli do Czarków, a Oszczep do Senisławic, nieprzyjaciel minął już obie miejscowości.

 

Tworzyła się bardzo niekorzystna sytuacja dla własnych oddziałów i Opatowca, która przedstawiała się następująco:

Kolumna nieprzyjacielska osiągnęła północny skraj Opatowca, za jej tylna strażą podążał Oszczep, w dwie godziny za Oszczepem maszerował Lot z Oraczem. Ponadto oddziały poderwane alarmowo i niezorientowane o sile upla nie zabrały ze sobą pełnej dotacji amunicji, co poważnie zaciążyło na przebiegu i wyniku walki.

Posterunek KB wycofał się z Opatowca w pośpiech tuż przed wkroczeniem ukraińców, zapominając zabrać ze sobą jeńca niemieckiego.

Młodzież częściowo ukryła się w piwnicach, częściowo zbiegła do sąsiednich wiosek, w domach pozostali ludzie starzy, chorzy, rodzice z małymi dziećmi oraz kilku żołnierzy AK z komendantem placówki Brzozą i ppr. Baranem Stanisławem, którzy z konieczności przyjąć musieli chwilowo bierna postawę.

O godz. 1700 na rynek opatowiecki wkroczył batalion ukraiński, dowodzony przez podoficerów i oficerów niemieckich. Dowódca oddziału nieprzyjacielskiego ubezpieczył się na głównych kierunkach czterema karabinami maszynowymi, piąty karabin maszynowy ustawił w okienku dzwonnicy kościelnej, ską mógł kryć ogniem rynek i wszystkie podejścia do miasteczka. Granatniki oraz część broni maszynowej i podwód nieprzyjaciel przerzucił na prawy brzeg Wisły, celem zabezpieczenia przeprawy do ewentualnego uderzenia z kierunku Ujścia Jezuickiego i wzmocnienia obrony przeprawy na kierunku Opatowiec.

Ukraińcy wyprowadzili z domów kilku obywateli opatowieckich, którym kazano zdejmować łańcuchy ze studzien, rzekomo dla zabezpieczenia promu przed znoszeniem go przez silny prąd Wisły i Dunajca, a w gruncie rzeczy chodziło im o uniemożliwienie gaszenia pożarów, które zamierzali wzniecić w nocy.

Dowódca batalionu ukraińskiego zażądał kwater dla swoich ludzi. Sołtys kolejno je wyznaczał i przekazywał drużynie kwatermistrzowskiej, która następnie upychała je ukraińcami i niemcami. “Maria”, instruktorka grupy żeńskiej, “Szarych Szeregów” zwróciła uwagę “Stanisławowi” – Lucjanowi Skrzyńskiemu, komendantowi “Szarych Szeregów” – “Podkowiec” (Opatowiec) na konieczność usunięcia niemca ze szkoły, zanim go spostrzegą ukraińcy.

“Stanisław” będąc inwalidą, nie zwracał na siebie uwagi nieprzyjaciela, dlatego bez przeszkód poszedł do szkoły z zamiarem wyprowadzenia jeńca tylnymi drzwiami. Próba nie powiodła się, bo tylne drzwi były zabite deskami, a niemiec nie zdradzał ochoty do ucieczki, wiedząc, że go uwolnią ukraińcy.

Ukraińcy, zajmując sukcesywnie kwatery, natknęli się na oficera niemieckiego, niedawnego jeńca, który dokładnie poinformował ich o sytuacji w Opatowcu i okolicy. Informacje udzielone prze jeńca dowódcy oddziału ukraińskiego zmieniły gwałtownie sytuację w Opatowcu. Przyśpieszono przeprawę powód przez Wisłę, a ukraińcy, będący na kwaterach rozpoczęli rabować i gwałcić kobiety.

W obronie znieważonych kobiet i mienia wystąpili mężowie, ojcowie, którzy nie zdążyli zbiec z Opatowca, a nawet dzieci. Ukraińcy użyli broni, strzelając do ludności, a zwłaszcza do kobiet, które broniąc swojego honoru, wolały ponieść śmierć, niż ulec dziczy ukraińskiej. Emilie Piątkowską, leżącą w łóżku po porodzie dziecka raniono strzałem z pistoletu. Zabito sześcioletniego Zbyszka Madeja. Mordowano stare kobiety i mężczyzn.

O godz. 1730 oddział Oszczepa przymaszerował do Opatowca i zajął stanowiska obronne na północno-zachodnim jego skraju, w rejonie cmentarza parafialnego, około 300 m od rynku, czekając na resztę oddziałów. Czas wykorzystał na rozpoznanie ugrupowania i zamiarów nieprzyjaciela. Na czele pięciu żołnierzy “Oszczep” przedostał się opłotkami do rynku, gdzie z bramy domu ob. Pocieja rozpoznawał rozmieszczenie broni maszynowej i zachowanie się ukraińców.

O godzinie 1900 nadciągnął Lot z Oraczem. Po krótkiej naradzie z Lotem dowódcy pododdziałów: Oszczep, Oracz, Ciurlik i Brzoza ustalili, że z uwagi na ogromną przewagę nieprzyjaciela uderzą na niego u przeprawy na Wiśle, względnie wtedy, gdy zacznie on pacyfikować ludność Opatowca. W oparciu o tę decyzję ugrupowano oddziały w sposób następujący:

  1. “Oracz” obsadził urwisty brzeg nad Wisłą, tak zwaną “skałkę”, nad drogą prowadzącą do przewozu i zadaniem zaatakowania wroga ogniem z chwilą, gdy podwody i większość jego sił spłynie do przeprawy. Dlatego sygnałem do walki było otwarcie ognia przez oddział “Oracza”;
  2. oddział “Brzozy”, liczący 15 ludzi uzbrojonych w karabiny, steny i granaty uszykował się na północnym skraju Opatowca, wzdłuż równoległej do rynku ulicy z zadaniem wdarcia się do rynku z chwilą rozpoczęcia walki;
  3. najliczniejszy i najlepiej uzbrojony oddział Oszczepa pozostał w rejonie cmentarza z zadaniem uderzenia w kierunku rynku i zmuszenia nieprzyjaciela do wycofania się na przeprawę.

Jak już poprzednio podano ukraińcy po uwolnieniu jeńca niemieckiego rozpoczęli pacyfikacje ludności Opatowca i jednocześnie szybką ewakuację sił żywych z rynku na przeprawę. Oracz nie otwierał ognia. Czekał na całkowite wycofanie sił nieprzyjaciela z rynku na przeprawę. Zbyt długie wyczekiwanie wytrąciło z równowagi żołnierzy pozostałych oddziałów, którzy już bez należytej wojskowej ostrożności zaczęli zbliżać się do rynku.

Ruch pododdziałów zauważyła obsada KM na dzwonnicy kościelnej i otworzyła ogień na oddział Oszczepa. Oszczep odpowiedział ogniem Km i karabinów ręcznych. Przy zapadającym zmroku rozgorzała gwałtowna walka ogniowa na kierunku zachodnim. Ukraińskie obsady KM strzelały pociskami świetlnymi, co w pewnym sensie ułatwiło własnym oddziałom zajmowanie stanowisk na terenie nie ostrzeliwanym przez wroga. Mimo silnej koncentracji ognia oddział Oszczepa dotarł do plebani, skąd otworzył ogień do zgrupowanego na rynku nieprzyjaciela. Prawie jednocześnie grupa bojowa Brzozy pod dowództwem Ciurlika Stanisława ps. “Lipa” wdarła się na rynek od strony północnej i wspólnie z oddziałem Oszczepa zniszczyła ogniem gniazdo KM ostrzeliwujące z rynku drogę korczyńską i rejon cmentarza.

Nieprzyjaciel bez trudności ustalił, że główny nacisk partyzantów idzie z kierunku zachodniego.

Zdał sobie również sprawę z tego, że jego przeprawa przez Wisłę jest poważnie zagrożona, gdyż i Oracz rozpoczął walkę ogniową z urwiska nad Wisłą, ostrzeliwując zmasowane powody, zgrupowanych u przeprawy i pchających się na prom ukraińców. W tej sytuacji nieprzyjaciel wykonał gwałtowne natarcie na kierunku zachodnim, na oddział Oszczepa. Pociskami zapalającymi i granatami ręcznymi zapalił plebanię, okoliczne domu, a następnie zmusił do wycofania na podstawę wyjściową oddział Oszczepa oraz grupę bojową Ciurlika. Rozwścieczone żołdactwo oporem partyzantów i własnymi stratami obrzuciło granatami domy w rynku i zabudowania gospodarskie, wzniecając liczne pożary. Wyprowadzono z domów kilku starszych mężczyzn i popędzono do przeprawy, aby w ten sposób zabezpieczyć się przed ogniem z urwiska. Nie było to już potrzebne, gdyż Oracz wystrzelawszy amunicję opuścił zajmowane stanowiska na “Skale”.

Łuny pożarów, krzyk przerażonych i mordowanych ludzi, ryk bydła słychać było wyraźnie na prawym brzegu Wisły. Kiedy około godz. 2300 ostatnie grupy ukraińców przeprawiły na prawy brzeg Wisły, rozpoczęła ogień moździerze nieprzyjaciela. Pociski padały na rynek i zabudowania, kończąc dzieło zniszczenia.

Spalono 80 domów i zabudowań gospodarskich. Poległo 4-ch żołnierzy AK, zabito 9 osób cywilnych obojga płci, uprowadzono 16 osób, które później w okrutny sposób zamordowano. Nazwiska poległych i zamordowanych zostaną podane w zestawieniu strat własnych. Straty nieprzyjaciela z uwagi na porę nocną i wyparcie własnych oddziałów z Opatowca są trudne do ustalenia. Według szacunkowej oceny Brzozy straty nieprzyjaciela wynoszą 47 zabitych, rannych i utopionych w Wiśle, nie licząc zabitych koni i rozbitych wozów u przeprawy.

Jak już poprzednio podano batalion ukraiński po przybyciu do Opatowca część swoich sił zaraz przeprawił na prawy brzeg Wisły ubezpieczył bronią maszynową i dwoma moździerzami na kierunku Ujście Jezuickie i Opatowiec. Przeprawę części sił nieprzyjaciel ukończył około godz. 2000.

Kilkunastoosobowa grupa ukraińców wpadła do wsi Ujście Jezuickie i podobnie jak w Opatowcu rabowała mienie chłopskie i gwałciła kobiety. Uprowadzono kilku mężczyzn i zmuszono ich do pomocy przy przeprawie reszty oddziału przez Wisłę.

Dziesięciu żołnierzy z placówki terenowej “Wacława”, ze wsi Ujście Jezuickie uzbrojonych w karabiny i granaty ręczne oraz 1 sten, pod dowództwem Niejadlika Józefa ostrzelało z ukrycia buszujących we wsi ukraińców. Skutek był niespodziewany: zamiast stawienia oporu partyzantom, ukraińcy porzucili swe ofiary i uciekli z powrotem nad Wisłę. W ślad za nimi popędził oddziałek Niejadlika. Pod osłoną nocy dzielni chłopcy zajęli stanowiska strzeleckie na wale wiślanym i rozpoczęli skuteczny ogień na stojących gromadami ukraińskich rezunów. Wśród ukraińców powstało zamieszanie, które przerodziło się w popłoch. Krzycząc, biegali chaotycznie po plaży i kupami siekły seriami powietrze i swoich, którzy w skutek popłochu podeszli pod lufy. Panikę ukraińską wykorzystali uprowadzeni ludzie z Ujścia Jezuickiego, którzy w większości zbiegli i ukryli się w wiklinie. Między innymi zbiegł ob. Wolański Franciszek, który ukrył się w kępie wikliny i był świadkiem skutecznego ognia partyzantów i ukraińskiego popłochu.

Wykorzystując własne powodzenie i zamieszanie w szeregach ukraińców, dwóch żołnierzy z oddziału Niejadlika Andrzej Nowak i Andrzej Haliniak zeszli z wału i granatami ręcznymi wybili obsługę karabinu maszynowego, ukrytego w piwnicy rozebranego domu.

O godz. 2300 przybył z Opatowca na prawy brzeg Wisły d-ca batalionu, który zaprowadził ład i porządek w szeregach ukraińskich. W Opatowcu walka już wygasła, jedynie moździerze z prawego brzegu Wisły pastwiły się jeszcze nad budynkami i znękaną ludnością.

Dowódca batalionu ukraińskiego przegrupował przetrzebiony i przepłoszony oddział czekał świtu.

Nie znał siły obrońców na wale i za wałem, nie chciał więc ryzykować i narażać siebie oraz oddziału na niebezpieczne niespodzianki nocne.

Czas względnego spokoju od północy do świtu wykorzystali również partyzanci. Polecili ludności opuścić wieś Ujście Jezuickie i uciekać z dobytkiem w kierunku Biskupic, Lubiczka i Kars.

Odgłosy walki w Opatowcu i na prawym brzegu Wisły zaalarmowały żołnierzy terenówki z okolicznych wiosek: Greboszowa, Lubiczka, Siedliszowic i Kłyzia. Częściowo uzbrojeni w karabiny ręczne i granaty roboty konspiracyjnej zasilili oddział Niejadlika do 48 żołnierzy.

O świcie ukraińcy przypuścili szturm na wał i w wyniku ataku zepchnęli i rozproszyli obrońców. Wpadli do Ujścia Jezuickiego, paląc domy i mordując kogo napotkali na swojej drodze.

Nie była to już pacyfikacja prowadzona planowo. Ukraińcy działali żywiołowo i w pośpiechu, byle prędzej, byle się wydostać z tych niebezpiecznych stron. Ale mimo pośpiechu i mimo przeprowadzonej przez partyzantów ewakuacji większej części ludności Ujścia Jezuickiego wprawne ręce zbrodniarzy zdążyły spalić 30 zabudowań, zabić trzech i uprowadzić dwóch ludzi.

Według relacji uczestnika walki ob. Świątka Władysława ze wsi Lubiczko nieprzyjaciel stracił w walce na prawym brzegu Wisły w nocy z 29/30 lipca 16 żołnierzy, 3 konie, z tego 12 zabitych i rannych oraz 4-ch utopionych w Wiśle. Oddział Niejadlika strat nie poniósł.

Wśród rannych znajdował się jeden oficer niemiecki, który zmarł z upływu krwi, w szpitalu w Dąbrowie Tarnowskiej. Łącznie straty nieprzyjaciela poniesione po obu stronach Wisły wyniosły 63 żołnierzy, co stanowi 18 % stanu początkowego.

Uprowadzoną ludność z Opatowca w liczbie 16 osób i Ujścia Jezuickiego w liczbie 2-ch osób zamordowali ukraińcy w okrutny sposób w dniu 30-go lipca w Oleśnie koło Dąbrowy Tarnowskiej. Łączne straty własne po obu stronach Wisły wyrażają się liczbą 34 zabitych osób, w tym 4-ch żołnierzy AK. Zwłoki pomordowanych ekshumowano i pochowano z czcią na cmentarzach w Ujściu Jezuickim i Opatowcu.

We wspólnej mogile na cmentarzu opatowieckim spoczywają ciała poległych żołnierzy i ciała ludności cywilnej, zamordowanej przez dzicz ukraińską. Na wspólnym grobie społeczeństwo opatowieckie umieściło marmurową płytę, na której wyryto ich nazwiska, które podaję w kolejności alfabetycznej, osobno nazwiska poległych żołnierzy AK i osobno nazwiska pomordowanej ludności cywilnej:

1. Krajewska Irena – ps. Lidia sanitariuszka                            - lat 18

2. Rumas Tadeusz – ps. Sęp - lat 27

3. Szarota Edward – ps. Góral - lat 33

4. Zossel Tadeusz – ps. Wicher - lat 21

5. Baczyńska Teofila - lat 85

6. Baczyński Bronisław - lat 18

7. Duszyński Bronisław                                                                       - lat 33

8. Garbusińska Teresa                                                            - lat 75

9. Gadek Józef                                                                       - lat 50

10. Kasza Adam                                                                                - lat 60

11. Koń Walery                                                                                 - lat 58

12. Kucięba Franciszek                                                                      - lat 49

13. Łabędź Jakub                                                                               - lat 54

14. Łukasik Irena                                                                               - lat 45

15. Madej Zbyszek                                                                - lat 6

16. Maciejewski Łucjan                                                                      - lat 18

17. Pietraszewski Antoni                                                                    - lat 48

18. Plucińska Alfreda                                                                         - lat 17

19. Pluciński Stanisłwa                                                            - lat 56

20. Sambor Michał                                                                             - lat 43

21. Stankiewicz Wojciech                                                                  - lat 25

22. Unolt Edward                                                                               - lat 67

23. Wasilew Stefan                                                                            - lat 60

24. Wężowicz Stanisław                                                                     - lat 83

25. Witek Franciszek                                                                         - lat 45

26. Widłak Maria                                                                               - lat 61

27. Widłak Franciszek                                                            - lat 66

28. Wcisło Karolina                                                                           - lat 43

29. Wojciechowska Eleonora                                                             - lat 88

Nazwiska pięciu zamordowanych osób z Ujścia Jezuickiego nie są mi znane.

 

Katowice, wrzesień 1965 r.

Niniejszy opis sporządzony przez ppłk. Stanisława Padło ps. “Niebora” d-cę IV Batalionu 120 pp 106 Dywizji AK potwierdza z rzeczywistymi faktami Stowarzyszenie Żołnierzy Armii Krajowej – koło Koszyce.